czwartek, 22 grudnia 2016

Świąteczna gorączka :)


Co tu dużo pisać, od dawna, dawien marzyłam sobie o stworzeniu takiego kalendarza. Z roku, na rok mówiłam sobie "za rok", "jeszcze nie teraz", "nie wiem jak"...!!! A dziś już jest!!! Jest niesamowity, z przepięknymi zdjęciami oraz wyszukanymi cytatami. Skaczę z radości, bo kolejny raz udowodniłam sobie, że działam. Nie odkładam, nie gdybam, nie później, nie zaraz, nie za chwilę, nie, co pomyślą inni, tylko teraz, działam! 
Moi drodzy nie ma nic lepszego niż przemienianie pomysłów w rzeczywistość. Nie ważne, w jakim tempie, ważne, że do końca. A jeśli ja mogę zamieniać myśli w konkretne działania to wy też możecie i nie chodzi tu tylko o kalendarz, on może być tylko symbolem. Więcej o swoich obawach, działaniach, kryzysach i ich przezwyciężaniu opiszę w następnym poście "bilansie roku 2016". To był rok pod hasłem "wyzwań", choć jeszcze parę lat temu nazwałabym go ciężkim i pechowym....Jestem wdzięczna, że nie jestem parę lat wstecz :) Życzę wam magicznych świąt! Bo magia jest wokół nas. Życie jest magią, spotkanie z drugim człowiekiem jest magią, poznanie siebie, jest magią, zaufanie sobie, jest magią. Otwórzcie się na magię, która was otacza. Czasami zatrzymanie się na chwilę i głęboki oddech mogą uleczyć. 
Magicznych....
  

wtorek, 30 sierpnia 2016

Już 1go października będzie emocjonalnie.

Warsztat Emocjonalny
Konsekwencji tłumienia emocji mogłabym wypisywać w nieskończoność. Takie, z którymi najczęściej pracowałam i pracuję to perfekcjonizm, poczucie winy, strach obawy przed odrzuceniem, strach obawy przed zmianami, zaniżone poczucie własnej wartości (nie piszę o depresji, nerwicy itp. gdyż to nie moje obszary pracy). 
Sama miałam okazję powyrzucać z siebie te wszystkie tłumione emocje podczas 2 części seminarium DMC "siła" oraz obserwować i wspierać inne odważne osoby podczas ich "wzbierania na sile". Dużo z nas zostało wyrzucone tzn wyrzuciliśmy, bo samo nic się nie dzieje!!! Ale jeszcze wiele w nas siedzi, a przecież jesteśmy dorośli. Jeśli tyle w nas drzemie zakopanych głęboko silnych emocji, to jak mamy pomagać i wspierać nasze dzieci? Jak uczyć je, aby one od najmłodszych lat regularnie wyrzucały swoje śmieci nie czekając, tak jak my do 29, 30, 37 lat....Jak regularnie się oczyszczać.
Jak przeciąć to błędne koła tłumienia tego czego "nie wypada" pokazywać, a co zżera nas od środka. Zżera i zaraża innych. PMD mówi o patrzeniu na dziecko przez pryzmat wizji przyszłości, czyli: kim się stanie, jak będzie sobie radził z wieloma wyzwaniami, gdy będzie już dorosły? Jak będzie adoptował się do różnego rodzaju zmian? itp. Emocje są ważnymi informacjami, które dla swojego zdrowia fizycznego i psychicznego należy zrozumieć i wyrzucić, bo konsekwencje ich unikania lub tłumienia są ogromnie szkodliwe. „Grzeczne” dziecko dziś, może w przyszłości przekształcić się w „niezdrowego” dorosłego. Nie uczmy dzieci bycia „grzecznymi” tylko autentycznymi, zdrowymi, odważnymi. Wyposażmy dzieci w skrzydła, aby wzbijały się wysoko, pewnie i odważnie, a nie zamieniały się w nieloty. 
Pamiętajmy szczęśliwy rodzic, to szczęśliwe dziecko. Więc doceń siebie, zadbaj o siebie i wynagradzaj, bo codziennie odwalasz kawał cholernie dobrej roboty! Przyjmij ten fakt, zaakceptuj i powlewaj sobie dobrych słów na swój własny temat. Zasłużyłaś/zasłużyłeś na to. 

sobota, 13 sierpnia 2016

Nokia3310 vs Iphone 6 czyli dwa słowa o DMC (DanceMovementCoaching)

Na ch…mi ten cały rozwój osobisty i te wszystkie warsztaty, szkolenia? Ktoś, nie jeden, nie raz mnie zapytał. Czy bycie coachem oznacza, że nie przechodzi się przez żadne kryzysy i nie doświadcza chujowych momentów? I specjalnie wkleję wulgaryzmy, bo jak się wali i sypie to użycie „złowrogo szumią wierzby” nie pasuje i już.  Bycie coachem to trochę jak bycie takim ninja, który podczas ataku niesprzyjającej sytuacji podskakuje do góry, robi dwa salta w przód i trzy w tył, ląduje na dachu budynku i napierdala gwiazdkami w daną sytuację. Sekund pięć i świeci słońce.  Nieskazitelny ninja, który w każdej sytuacji wie dobrze jak się zachować, każde jego działanie kończy się sukcesem (w końcu ma ze sobą te wszystkie techniki i narzędzia), myśli pozytywnie, nie ma zwątpień i zawsze i wszędzie pała miłością do siebie samego i tak dalej i tak dalej. Tak by się mogło wydawać i niektórym tak właśnie się wydaje. Ba, przyznam szczerze, że i ja rozpoczynając swoją przygodę coachingową nałożyłam na siebie właśnie takie oczekiwania, być zawsze na 100% z jasnym umysłem i promiennym uśmiechem. Tylko, że życie nie jest zero- jedynkowe, nie ma tylko czerni i bieli. Smutek i złość też są po coś i też są fajne.  Po za tym nie chodzi o to, że złe sytuacje są po to, żeby nam dokopać.  Nie ma pytań, „dlaczego ja? Za jakie grzechy? Mi to zawsze wiatr w oczy…”.  Nic nie dzieje się przeciwko mnie, tobie, przeciwko nikomu!! Takie jest po prostu życie, na planecie Ziemia. Pies szczeka, bo jest psem, a życie czasem boli, bo jest życiem, koniec kropka. Zamiast wierzyć, że jesteśmy pechowi i przeklęci, po prostu uwierzmy i zaakceptujmy, że takie jest życie, doświadczamy życia, smakujmy go uczmy się i rozwijajmy! Nikt tu nie jest ofiarą i oprawcą, dokonujemy wyborów i to, co otrzymujemy jest w pewnym sensie odpowiedzią na nasze wcześniejsze działania.  Podobno dostajemy od Boga tyle ile potrafimy unieść/udźwignąć. Kiedyś bym go poprzeklinała, żeby sobie zabrał to wszystko, ale dziś to nabiera większego sensu, szczególnie w tych chwilach gdzie „złowieszczo szumią wierzby” hahah. Mówiąc na głos Justynie (kim, jest Justyna będzie za chwilę), że doświadczam ostatnio ciężkich „wyzwań” z każdej strony, co chwilę coś nowego w każdej sferze życia, słyszę od niej „o też jesteś ulubienicą Boga, który rzuca przed tobą wyzwania i ogląda zaciekawiony jak kreatywnie je rozwiążesz, bo on wie, że dasz sobie radę w końcu jesteś jego ulubienicą.” (może, to nie jest cytat słowo w słowo, ale tak to zapamiętałam) I nagle poczułam wewnętrzną siłę i chęć…życia, jeszcze pewniej, mocniej, świadomiej.

Na ch…mi ten cały rozwój osobisty i te wszystkie warsztaty, szkolenia? Ktoś, nie jeden mnie zapytał.

To tak jak z technologią, na ch…ci nowy telefon? Czyżby twoja kiedyś hitowa Nokia 3310 się już nie sprawdzała? I na tym zakończę większe zagłębianie się, po co. Po prostu Nokia 3310 na dzień dzisiejszy nie spełnia moich oczekiwać i ten tel., który mam teraz, za rok może dwa może pięć tez wymienię bez skrupułów, choć na dziś spełnia się w 100%. Jasne? To lecimy dalej, kim jest ta Justyna? Swoją, jakość życia, myśli wzniosłam na wyższy poziom (wymieniłam telefon na o dwa modele nowszy) biorąc udział w warsztatach prowadzonych przez Justynę Honoratę Kełpińską Dance Movement Coaching cz 1 „miłość”. To, co dla mnie jest bardzo ważne i co jest motorem do działania to właśnie miłość do samej siebie, bez potrzeby zapewnień z zewnątrz bez szukania potwierdzeń, bez „kocham siebie, bo ktoś inny mnie kocha, bez uważam że mam fajny tyłek, bo ktoś tak powiedział, a jak ktoś inny powie, że to nie tyłek tylko duże dupsko to już zerkam co 2 min do lustra z miną zbitego psa, że to dupsko. Kochać siebie to swobodne bycie sobą, bez analizy, co inni powiedzą, gdy ja zrobię, powiem. Nie wiem, co dla każdego z was oznacza kochać siebie, ale dla mnie to wolność i siła. I mimo, że pracuję nad sobą w tym temacie od dłuższego czasu byłam ciekawa, co jeszcze mogę odkryć, osiągnąć, pogłębić, i ta ciekawość i chęć zamienienia telefonu na nowszy model zaprowadziła mnie na warsztat Justyny. Moja pierwsza myśl była bardzo frywolna tzn. miłość i praca z ciałem, że taniec, pewnie będzie o tym żeby dbać o siebie i takie jakieś tam pierdółki. Ale z drugiej strony byłam na wprowadzeniu do tego warsztatu gdzie poznałam Justynę i pomyślałam „ ta kobieta jest tak konkretna, silna, profesjonalna, że to nie może być tylko popierniczanie po parkiecie z chustami w rytm muzyki, no ni cholery nie i już. I moja intuicja jak zwykle nie zaprowadziła mnie na manowce.
HŻiR


Dwa dni ciężkiej pracy coachingowo-terapeutycznej i to z ciałem!! Wydobycia prawdziwych emocji, bez udawania i analizy, co wypada, a co nie. Jak boli to boli, jak jest chujowo to jest chujowo, a nie szumią wierzby, jak jestem prawdziwie wkurwiona, to wyrzucam to z siebie a nie mówię „jestem zezłoszczona” Nie, ja jestem wściekła, nie umniejszam, nie ukrywam. To warsztat gdzie dwa dni bez żadnych masek wyrzucało się z siebie wszystko, co gdzieś tam się skrywało w zakamarkach, jakieś stare żale, rodzinne sytuacje, które gdzieś tam kuły pod bokiem, obawy, urazy, krzywdy. I nie tylko, tam się wszystko wyrzucało, Justyna dobrze wiedziała, kto w danym momencie jest już gotowy żeby się od tego odciąć i zostawić przeszłość i ruszyć dalej i pomagała wtedy indywidualnie każdemu z grupy. Kto jeszcze z siebie wszystkiego nie wydobył, lub jeszcze chciał coś ukryć, „bo, nie wypada, bo tak nauczono, bo złość nie przystoi…” Justyna przyciskała wtedy w takie punkty, że nie było szans się bronić i zaraz za tym przychodziła ulga. Niesamowita ulga. To trochę jak na filmach o tym jak czarnoksiężnik wyciąga z ciała opętanej osoby złą duszę stoi nad tą osobą mówiąc swoje zaklęcia, modlitwy i widać jak zła dusza wychodzi z ust danej osoby. Tam nie było owijania w bawełnę, upiększaczy, ocen, zabijania czasu. Tam była konkretna praca w bardzo bezpiecznych warunkach, pod opieką profesjonalistki, tam….działy się cuda. Biorąc udział w różnych warsztatach szkolenia słuchając motywacyjnych mówców itp. wiedziałam, że dają one często chwilowego kopa, wprawiają w super nastrój i ma się poczucie mocy, które mija szybko czasami szybciej czasami trwa trochę dłużej, ale wprawia w pozytywny nastrój chwilowy i na tym koniec. Dlatego też wstrzymałam, się z opisaniem tego wydarzenia żeby nie dać się omamić chwilowej iluzji. Tu nie ma chwilowej iluzji tam była konkretna praca i zamknięcie starych drzwi, których nie ma już potrzeby otwierać ani zerkać przez dziurkę od klucza, bo wiemy, co tam jest za nimi i już tego nie potrzebujemy. Teraz dostaliśmy pęk kluczy do nowych drzwi nowych możliwości. Każdy z uczestników wziął tyle ile potrzebował, czy to jeden klucz czy dwa czy cały duży pęk. Dostał tyle ile chciał, na ile był gotowy w danym momencie. Co ja dostałam, spokój wielki w sercu, który towarzyszy mi pomimo cięższego dla mnie okresu, siłę w tych doświadczeniach oraz wiarę, że wszystko, co się dzieje jest dla mnie i dam sobie radę oraz poczucie spełnienia i miłości. Już się nie mogę się doczekać kolejnej części na temat siły, coś czuję, że tam wyjdzie moja prawdziwa dzika natura, mam ochotę się trochę zezwierzęcić, ok. kłamałam nie trochę tylko całkowicie, a co! Niech moc będzie z wami, życzę działań i miłości do siebie, takiej prawdziwej!

poniedziałek, 6 czerwca 2016

A co jeśli na łożu śmierci, nie będzie ci się chciało pić...






Moi drodzy dziś chcę się z wami podzielić tym fragmentem książki. I życzę wam wszystkim abyście nie dokonywali ważnych dla siebie wyborów, dyktowanych strachem. Życzę abyście nie tkwili w relacjach które was nie wspierają, tylko dla tego, że strach przed samotnością wam tak podpowiada. On nie jest dobrym doradcą i nigdy nie będzie. Na miłość czasami trzeba cierpliwie poczekać, bo ona jest czymś


odświętnym. Nie zadowalajcie się sięgając po cukierki za którymi tak naprawdę nie przepadacie, w strachu przed tym, że chwilowo wasza ulubiona czekolada nie znajduje się w sklepie w którym jesteście. Może warto poczekać na dostawę, albo przespacerować się do innego sklepu. Chwilowe zaspokajanie się cukierkami (i to jeszcze nie waszymi ulubionymi) stwarza tylko ułudę szczęścia, bańkę mydlaną, która w pewnym momencie i tak pęknie. A wtedy cierpki posmak bólu wciska w ziemię z takim impetem, że podnieść się to nie lada wyzwanie. A życie jest jedno, jak śpiewała kiedyś Justyna Steczkowska “dnia narodzin, nie pamiętasz, zgon to tajemnica święta” więc nie marnujcie cennego czasu na tkwienie w miejscach, w których nie chcecie być, w związkach, których nie chcecie, w pracy która nie cieszy, u boku osób których tak naprawdę nie kochacie i\lub które was nie kochają. Przecież jesteście wojownikami!! Owocnego tygodnia oraz działań mimo jakichkolwiek obaw!

sobota, 14 maja 2016

Mały kaprys na osobisty przelew myśli

Moi drodzy czytacze i podglądacze, klienci przyszli i przeszli, mam ochotę napisać, podzielić się z wami skąd taka długa cisza z mojej strony, brak ruchu na fb, blogu, nie wspominając już o portalu irlandia.ie, czy różnego rodzaju wydarzeniach.
Agnieszka Adamska Life Coaching DublinCzasami wiele dzieje się na zewnątrz, a w nas jakby wszystko zastygło lub wręcz przeciwnie, na zewnątrz cisza jak makiem zasiał, a w środku burza z piorunami i tajfunami. Tak właśnie postanowiłam poddać się tej swojej wewnętrznej burzy, niesamowitej podróży bez sprzeciwów i jakiejkolwiek ingerencji. Tak też wiele wartości zostało wywróconych do góry nogami i przewartościowanych po raz nie pierwszy i z pewnością nie ostatni.
Zbieram się w sobie i gromadzę siły alby ruszyć z projektami, które dojrzewają i nabierają coraz to wyraźniejszych kształtów w mojej głowie oraz nowymi ofertami i warsztatami łączącymi całą moją wiedzę i doświadczenie zawodowe oraz życiowe.
Dodam też, że moje myśli powoli, choć śmielej przelewają się na papier w formacie większym niż wpis blogowy. Ale wszystko w swoim czasie.
Przez parę ostatnich miesięcy doświadczyłam wielu zwątpień, niejasności, oporu, smutku, rezygnacji, istnego chaosu, obaw, poczucia bezsilności i zagubienia, ale i były chwile zmiany stylu życia, uczenia się nowych rzeczy, przełamywania barier, odkrycie nowej pasji i absolutnego bycia  tu i teraz z bliskimi, bez planowania i zdobywania jakichkolwiek przyszłościowych celi. No poza jednym tzn. moim jedynym celem było to, aby być w danej sytuacji na 100% i dać z siebie 100%.
W chwilach zatracenia i zwątpienia w to, kim chcę się stać, dokąd tak naprawdę chcę iść i co chcę dać od siebie innym/światu, przeszkadzającym okazywał się być fakt, że doskonale wiem jak sobie radzić z natrętnymi, negatywnymi myślami. Przeszkadzającym, bo ja wcale nie chciałam się z nimi uporać, chciałam ich doświadczyć, dotknąć, usłyszeć to, co tak naprawdę chcą mi przekazać, ale mimo to, fakt, że nie rozprawiam się z nimi raz, dwa, wywoływał poczucie winy.
I dziś, w chwili, gdy się z wami tym dzielę jestem szczęśliwa, że pozwoliłam sobie na doświadczanie i przeżywanie tych wszystkich złych emocji i myśli. Bo nie chcę wierzyć i tworzyć swojej rzeczywistości tylko w oparciu o dobrą stronę mocy, eliminując tą drugą. Bo może i negatywne emocje i myśli nie pchają nas do przodu tak jak pozytywne, ale gdy raz na jakiś czas pozwolimy sobie na nie, one pozwolą nam obejrzeć świat i nas z innej perspektywy, nabrać innego oglądu i dystansu. Osobiście głęboko wierzę w to, że jak potraktujemy je tylko i wyłącznie, jako coś normalnego, jako część naszego życia, coś, co mija tak samo szybko jak się pojawia (a nawet jak nie aż tak szybko, to i tak mija) w najlepszym dla nas samych momencie, to one wzbogacą nas i pozwolą zachować życiową równowagę. Bynajmniej ja tak to widzę, czuję i głęboko w to wierzę.

Jakie jest moje przesłanie dla tych, którzy doświadczają chwil słabości lub gorszego samopoczucia; jesteście ludźmi w świecie błyskawicznego postępu, wszystko, czego doświadczacie jest normalne i minie. Każdy ma prawo do gorszych dni i gorszego samopoczucia. Nie jesteście nikomu winni trwającego 24/7 pozytywnego nastawienia i uśmiechu od ucha, do ucha. Jeśli jednak uważacie, że gorszy nastrój trwa za długo, podejmijcie decyzję, aby to zmienić. Jeśli uważacie, że to za duży kaliber na wasze barki ośmielcie się poprosić o pomoc, to naprawdę nie boli, a wręcz przeciwnie procentuje. Życie jest piękne nawet jak leje i wieje i jest jedno i szkoda czasu na pierdoły. I podkradnę Karolowi (mojemu lubemu) cytat, którym lubi mnie obdarzać od czasu do czasu: “życie nie ma sensu, to my mu ten sens nadajemy” Viktor E. Frankl. Dlatego nie ma znaczenia, co robicie lub czego nie, ale ma znaczenie jak się przy tym czujecie i jak byście chcieli się czuć. Życzę wam cierpliwości i wytrwałości w procesie wychodzenia z przysłowiowego dołka. Niech moc będzie z wami!

sobota, 12 marca 2016

W kontaktach z "trudnymi" pasywnie agresywnymi ludźmi.

Moi drodzy dziś bardzo emocjonujący dla mnie temat dotyczący komunikacji i obcowania z negatywnymi, pasywnie agresywnymi ludźmi. Emocjonujący dla tego gdyż szukając materiałów na ten temat napotykałam najczęściej rady typu “odetnij się od takich osób”, “to ty wybierasz kto cie otacza więc zmień środowisko na pozytywne” itp.



Wszystko brzmi pięknie i nieskomplikowanie, ale co jeśli ja nie chcę bo odcinając sie od nich, kolejnym krokiem byłaby zmiana całego środowisko w którym



jestem, a którego nie chcę zmieniać gdyż jestem z niego zadowolona? Wyobraźcie sobie, że np. lubicie swoją pracę, spełniacie się w niej ale w bonusie dostaliście jednego współpracownika, którego zachowanie jest negatywne, lub nawet pasywnie agresywne? Czy najlepszym rozwiązaniem jest zmienia pracy? A może klient z którym przyszło wam współpracować jest bardzo nieuprzejmy ale pracodawca wymaga abyście właśnie wy go obsługiwali? co w takich przypadkach? Oczywiście zgodzę się, że bardzo dużo zależy od naszego wyboru, szczególnie jeśli chodzi o kontakty towarzyskie. Otaczanie się pozytywnymi ludźmi przynosi niesamowite benefity, ale są sytuacje w których napotykamy negatywne osoby i zamiast wysilać się jak od nich uciec i jak ich unikać są strategie w jaki sposób skutecznie stawiać im granice. I właśnie tym pragnę się dziś z wami podzielić. Bo jeśli ktoś traktuje nas w bardzo nieprzyjemny sposób to wiele mówi o nim, ale jeśli takie zachowanie powtarza się 2, 3, 4,...., 10 raz to już pokazuje nam, że to my mamy coś do przepracowania. Bo nie w innych interesie jest traktować nas tak jak my tego chcemy, tylko w naszym jest pokazanie innym/nauczenie ich jak chcemy być traktowani. Sztuka komunikacji i wyznaczania granic to jest właśnie to, a Dan O'Connor moim zdaniem jest jednym z największych specjalistą w tej dziedzinie! Zapraszam i życzę owocnego praktykowania.

niedziela, 28 lutego 2016

Odpowiedzialność! Ahh... ta moja ukochana odpowiedzialność

Co wy na to, że życie nam się nie zdarza, tylko to, czego doświadczamy, co nas spotyka, jest w odpowiedzi na nasze działanie, myślenie, decyzje, podjęte lub nie podjęte kroki?
Agnieszka Adamska Life Coaching Dublin
Barbara Gulik Photography
Obserwując gdzieś swoje życie lub wsłuchując się w to o czym mówią ludzie których napotykam na swojej drodze, na chwilę obecną zgadzam się z tym cytatem. Choć przyznam szczerze, że czasami łatwiej, nawet dużo łatwiej jest usiąść, rozłożyć ręce i wyrzucać z siebie: „dlaczego mi się to przydarzyło?”, „to nie sprawiedliwe, nie zasłużyłem na to, na takie traktowanie” i tym podobne samospełniające się zaklęcia.
A gdyby tak wziąć głęboki oddech, zrobić dwa kroki do tyłu i parę w bok aby przypatrzeć się takim sytuacją z innej perspektywy i z lekkim dystansem. Nie mówię, że to super łatwe, nawet odważę się powiedzieć, że to nie lada wyczyn ale…to możliwe. Może nie za pierwszym razem i nie od razu jak w przypadku odruchu bezwarunkowym Pawłowa ale zdecydowanie do wyuczenia. Tak sobie myślę w tym momencie swojego życia.  No bo zerknijmy na przykład na parę hipotetycznych sytuacji:
·         Syt 1. Pani x wychodzi za mąż za pana y, w myśl, że po ślubie on się zmieni, mimo, że przed ślubem przy wielu okazjach, pan y nie okazuje jej szacunku,  .
Parę lat po ślubie, pan y, w odpowiedzi na brak oczekiwanego obiadu, rzuca przez ramię „ leniwa suka”, po czym trzaska drzwiami i wraca nad ranem w stanie wskazującym na duże spożycie środków wyskokowych.
Czy to co spotyka, czego doświadcza pani x niespodziewanie po prostu się dzieje, spada na nią z nieba czy spotyka ją w odpowiedzi na jej działanie i podjętą decyzję, zawarcia związku małżeńskiego pomimo wiedzy jak pan y się zachowuje?

niedziela, 7 lutego 2016

Where attention goes, energy flows...

A wy gdzie skupiacie swoją uwagę? cieszycie się, że jeszcze jest niedzielny wieczór czy już pojawia się mały grymas na waszej twarzy, że już się kończy?
Tam gdzie skupiacie swoją uwagę tam idzie wasza energia i tym samym, w odpowiedzi, więcej takich rzeczy lub sytuacji przyciągacie. Więc np.
jeśli pracujecie w obsłudze klienta i będziecie się skupiać na tych tzw “trudnych” klientach (pominęłam wulgarne określenie) tym częściej będziecie na takich trafiać. Jeśli np. skupicie się na tych którzy was rozbawili albo uprzejmie podziękowali za waszą pomoc, to waszym zdaniem, jaki to będzie miało wpływ na resztę waszego dnia? Na wasz nastrój, czy  nastawienie do innych? Jak będzie wyglądać
Agnieszka Adamska Life Coaching Dublin
BarbaraGulikPhotography
wasza rozmowa z partnerem w odpowiedzi na pytanie “jak minął ci dzień?”, Jakie emocje puścicie w ruch i pozwolicie aby oplatały i wpływały na waszych bliskich?
No właśnie gdzie na co dzień skupiacie uwagę tym samym przyciągając to często i gęsto do waszego życia?
Ale do dupy pogoda, znowu leje i wieje? vs proste stwierdzenie faktu: O pada deszcz, założę dziś nieprzemakalną kurtkę.
Ona znowu się czegoś czepia! vs Co mogę zrobić żeby ją zrozumieć i żeby się tak nie denerwować?
On się ciągle spóźnia vs co ja mogę zrobić żeby mnie to nie irytowało? hmmm może wyjdę na spotkanie parę minut później bo dokończę czytać rozdział książki - na przykład bo rozwiązań może być dużo dużo więcej. Te przykłady pokazywały jak skupiamy uwagę na rzeczach na które nie mamy wpływu, a mimo to pozwalamy aby wysysały naszą energię i decydowały jaki mamy nastrój, a tym samym jakie podejmujemy decyzję. Ale my potrafimy w tak samo dobry sposób skupić się na sobie rzucając samospełniające się proroctwa np. rany ale korek no spóźnię się, na bank się spóźnię, ja się zawsze spóźniam, i trak dalej i tak dalej tkwimy w tych błędnych kołach naszych nawyków myślowych jak chomiki w swoich kołowrotkach . A może ktoś miałby ochotę to przełamać i choć na jeden dzień skupić się gdzie dokładnie lokuje energię? Czy to mu służy czy wręcz przeciwnie? Jeśli nie służy to co chciałby w zamian? Jak to osiągnąć i kiedy zacząć? Życzę działań i jeszcze raz działań!!!